zupa z gwoździa
Zainspirowani przepisem Pana Aleksandra Fredry postanowiliśmy ugotować zupę z gwoździa. Składniki daliśmy niemal takie same w oryginale, dodaliśmy tylko nieco jarzyn, jednak nigdzie nie znaleźliśmy tytułowego gwoździa. Postanowiliśmy zaryzykować i wiecie co? zupa wyszła… wyśmienita! Zajadała się nią cała klasa. Niezły przepis, choć taaaki stary.
Zapraszamy do lektury.
Aleksander Fredro
Zupa z gwoździa (albo Cygan i Baba)
Mówią ludzie, że przed laty Cygan wszedł do wiejskiej chaty,
Skłonił się babie u progu i powitawszy ją w Bogu prosił,
by tak dobrą była i przy ogniu pozwoliła
Z gwoździa zgotować wieczerzę – i gwóźdź długi w rękę bierze.
Z gwoździa zgotować wieczerzę!
To potrawa całkiem nową! Baba trochę wstrząsła głową,
Ale baba jest ciekawa. Co to będzie za przyprawa;
W garnek zatem wody wlewa i do ognia kładzie drzewa.
Cygan włożył gwóźdź powoli i garsteczkę prosi soli.
– Hej, mamusiu – do niej rzecze – Łyżka masła by się zdała.
– Niecierpliwość babę piecze, Łyżkę masła w garnek wkłada;
Potem Cygan jej powiada:
– Hej, mamusiu, czy tam w chacie, krup garsteczki wy nie macie? –
A baba już niecierpliwa. Końca, końca tylko chciwa.
Garścią krupy w garnek wkłada.
Cygan wtenczas czas swój zgadł. Gwóźdź wydobył, kaszę zjadł.
Potem baba przysięgała, Niezachwiana w swojej wierze,
Że na swe oczy widziała, Jak z gwoździa zrobił wieczerzę.